Poezja Zbigniewa Kabaty - "Bobo"

Zbigniew Kabata ps. Bobo – (ur. 17 marca 1924 w Jeremiczach - powiat kobryński (Jeremicze)) – uczony, badacz, pasożytolog, podpułkownik WP w stanie spoczynku, porucznik cz.w. Armii Krajowej, żołnierz oddziału partyzanckiego Jędrusie.

   Harcerz, który pływał pod rozkazami gen. Mariusza Zaruskiego na jachcie harcerskim "Zawisza Czarny". Do 1939 wychowanek Pierwszego Korpusu Kadetów Marszałka Józefa Piłsudskiego we Lwowie.

   Podczas wojny – redaktor, drukarz, kolporter prasy podziemnej ("Odwet"). Bohaterski partyzant – oficer Armii Krajowej w oddziale partyzanckim "Jędrusie" na ziemi sandomierskiej i tarnobrzeskiej, w Operacji "Burza" w 2 Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej. Uczestnik akcji dywersyjnych, potyczek, bitew partyzanckich.


   W 1945 roku ścigany przez NKWD i UB dotarł do II Korpusu WP we Włoszech, następnie w Anglii. W latach 1948-1951 – w Szkocji – rybak dalekomorski. W latach 1951-1955 – studiował biologię w Uniwersytecie w Aberdeen. W 1958 doktor filozofii. W 1966 r. – doktor nauk. Od 1967 r. do chwili obecnej w Kanadzie w Pacific Biological Station. Nanaimo, B.C.

   Autor wielu wybitnych prac naukowych, jak również zbioru wierszy pisanych po polsku (Wiersze – 1993 r. Wrocławskie Zakłady Graficzne, "Byłaś Radością i Dumą" – Richter Polska) i pięknej książki biograficznej w języku polskim "Żniwa na głębinie". Środowisko naukowe uhonorowało Z. Kabatę nadając nazwy gatunkowe pochodzące od nazwiska i pseudonimu kilku odkrytym organizmom, w tym prehistorycznemu pasożytowi ryb.

   W latach wojny – autor pieśni i wierszy partyzanckich. Po wojnie autor wspomnień w prasie emigracyjnej (Dziennik Polski – Dziennik Żołnierza). Opowiadania dla radia BBC w języku angielskim. Wśród ponad 50 wierszy opowiadających głównie o bohaterskiej walce i składających hołd poległym żołnierzom Armii Krajowej. W 1964 roku napisał wiersz "Armia Krajowa" będący nieoficjalnym hymnem środowisk żołnierzy AK. Wiersz ten jest wielokrotnie cytowany we fragmentach na wielu Pomnikach Armii Krajowej, a pełen tekst znajduje się na Pomniku AK w Licheniu na terenie Bazyliki (odsł. 6 września 2004 r.).

   Za szczególny wkład wniesiony do światowej nauki odznaczony przez Kanadyjskie Towarzystwo Zoologiczne Wardle Medal, przez Polskie Towarzystwo Parazytologicz­ne Medalem im. Konstantego Janickiego, przez Instytut Rybacki w Gdyni Medalem im. Prof. Kazimierza Demala. Doktor honoris causa Akademii Rolniczej w Szczecinie, profesor Uniwersytetu Simon Fraser w Burnaby. Odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, a ostatnio Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. W 1999 roku Rada Miasta nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta Sandomierza. 29 lipca 2007 roku ppłk. Zbigniew Kabata otrzymał najwyższe kanadyjskie odznaczenie państwowe Order of Canada Member (C.M.).


Pieśń "Odwetu" - Słowa Zbigniew Kabata "Bobo", melodia "Pod gwiaździstym niebem", śpiew Bogna Lewtak-Baczyńska, akompaniament Beata Górska-Słociak, album "Pieśni Partyzanckie" (2004r.) (utwór ze strony www.bognalewtakb.dt.pl)
 
 

 

"A jeżeli padnę", "Armio Krajowa", "Do młodych", "Mój kraj", "Tak bardzo tego pragnę" - Zbigniew Kabata "Bobo".

A jeżeli padnę

A jeżeli padnę od kuli,
pokłońcie się mojej matuli...
Padł od kuli, a słońce wieczorem
zorzę krwawą zażegło nad borem.
Zakrwawione paprocie spod głowy
rozpostarły się w całun grobowy.

Długie lata kłamliwe milczenie
wyklinało w nicość leśne cienie.
Długie lata serdecznej udręki
grały echem partyzanckiej piosenki.

Choć na drodze dmie wichura...
Idzie lasem trup piechura.

Kurtka na nim z mgieł sinych utkana,
piszczelami podparte kolana,
strupieszałych pięć palców się zwiera
na uchwycie zbutwiałego szmajsera.

Idzie zaginione pokolenie,
cierpki żal, niedobite sumienie.
Idą w las co księżycem się złoci,
gdzie zakrwawiony kwitnie kwiat paproci.

Rozsypały się rosy po łące.
Rozszumiały się wierzby płaczące...


Armio Krajowa

Rdzą nam dola na lufach osiadła
w krzywe patrzeć kazała zwierciadła,
wiodła szlakiem dobrym i złym.

Napełniliśmy groby koślawe,
a piosence oddaliśmy sławę,
po polach rozwłóczył ją dym.

Niepotrzebnym i nieuznawanym,
tym najbliższym i tym zapomnianym
mój ubogi ofiarują rym.

Byłaś dla nas radością i dumą,
jak stal prężna, jak żywioł surowa,
ustom - pieśnią, sercu - krwawą łuną,
Armio Krajowa.

Zimny ogień, granat pod podłogę,
łańcuch co dzień spajany od nowa,
zbrojne kroki nocą leśną drogą,
Armio Krajowa.

W bohaterów prowadziłaś ślady
naród zwarty jak grupa szturmowa,
aż spłynęłaś krwią na barykady,
Armio Krajowa.

Nie rabaty, nie barwy mundurów,
nie orderu wstęga purpurowa,
ale skowyt i krew spod pazurów,
Armio Krajowa.

Choć nagrodą było Ci wygnanie
kula w plecy, cela betonowa.
Co się stało nigdy nie odstanie
Armio Krajowa.

Nas nie stanie, lecz Ty nie zaginiesz.
Pieśń Cię weźmie, legenda przechowa.
Wichrem chwały w historię popłyniesz,
Armio Krajowa.

Aberden, Szkocja 1964


Do młodych

Piszę ten list do młodych
panienek i chłopaków
w imieniu pokolenia
wykończonych wapniaków,

w imieniu pokolenia
skapcaniałych ramoli,
które nic nie rozumie
tylko stale biadoli

i na dzisiaj narzeka
i na wczoraj spogląda,
co na karku mu wisi
niby garby wielbłąda,

które wciąż ma wam za złe,
które was krytykuje,
teraźniejszość odrzuca
i przeszłego żałuje.

Takie wasze jest zdanie,
tak na nich spoglądacie,
taką właśnie opinię
o tych wapniakach macie.

Lecz pamiętajcie mili,
że lata wartko płyną,
że dni waszej młodości
bezpowrotnie przeminą

zanim się obejrzycie.
Z osłupiałym zdumieniem
staniecie się następnym
wapniaków pokoleniem

i zaczniecie wstecz patrzeć.
I co tam zobaczycie?
Co godnego pamięci
pozostawi wam życie?

Ci z którychście szydzili
pamiętają dni krwawe
i ofiary i boje
i męczarnie i sławę,

dni w których każdy musiał
dokonywać wyboru
między dobrem prywatnym
i wymogiem honoru,

dni z których każdy dla nich
oczywisty miał związek
z pojęciami jak służba,
lojalność, obowiązek

i oddanie - do śmierci.
To wszystko pozostało
i dla waszych wapniaków
bezczasowym się stało.

Ciekawym, moi drodzy,
jakie wczoraj zostanie
po waszych dniach dzisiejszych,
gdy przeszłością się stanie?

Czy potraficie spojrzeć
z choć odrobiną dumy
na przeszłość, gdy was najdzie
w szarych chwilach zadumy?

Może wtedy ujrzycie
tych wczorajszych wapniaków,
te wczorajsze bojowe
panienki i chłopaków

w lustrze własnej przeszłości.
Przed oczyma wam stanie
dla was raczej ujemne
historyczne równanie,

gdy palcami was wytknie
następna młoda fala.
Zrozumiecie, za późno,
z perspektywy, z oddala,

że są sprawy ważniejsze
niż bilanse bankowe.
Może wtedy przed nami
Cicho schylicie głowę.

Nanaimo, B.C., Canada, 20 lutego 1999


Mój kraj

Mój kraj miał granice swoje w sercach ludzi,
przemocą wykreślone z politycznej mapy.
Mój kraj, pod szponami bezlitosnej łapy
umierał, żył, walczył, zrywał się i trudził.

W moim kraju nie zawsze wystarczało chleba,
a w chlebaku nie zawsze starczało naboi.
W moim kraju nie liczył się ten co się boi,
tylko ten, który umrzeć potrafił jak trzeba.

W moim kraju najprostszą chadzało się drogą,
choć jej koniec uciekał poza mgłę przyszłości,
bo ideał kobiercem pod stopy się mościł
i dyktował pieśń ustom i sprężystość nogom.

Krocie lat przeleciały, ptaki na wyraju.
Obce drogi krok trudzą pod nieswoim niebem.
Gdzie cię szukać, mój kraju z twoim gorzkim chlebem,
mój niesforny, uparty, mój jedyny kraju?

Burze ścichły, opadła kurzawa zawiei.
Nowe zręby wzniesiono i nowe powały.
Nowe życie, w myśl nowej płynące uchwały,
szuka nowych sygnałów i nowych nadziei.

Są granice, są flagi, polityczne ciało.
Ale myśl, kornik-drukarz, po nocach mnie budzi:
Jak mi ciebie, odnaleźć znowu w sercach ludzi,
kraju, za który umrzeć tak łatwo bywało?

Tak bardzo tego pragnę

Tak bardzo tego pragnę ażeby moje słowa,
ażeby wiersz choć jeden, ktoś w pamięci zachował
w dalekim moim Kraju, w moim Kraju dalekim
ażeby go powtórzył, kiedy zamknę powieki,
kiedy na zawsze zasnę w gościnnej obcej ziemi.

Tak bardzo tego pragnę, aby słowami mymi
ktoś do życia przywołał, choćby na okamgnienie,
w historię odchodzące wojenne pokolenie,
pokolenie Kolumbów, pokolenie bojowców,
za nawias wyrzucone pokolenie akowców.

Nie aby mnie, z nazwiska, ktoś w pamięci zachował,
chcę by mymi słowami wołał: ARMIO KRAJOWA!
Chcę aby z moich zgłosek pieśń wykrzesał jak diament,
tęczą w słońcu błyszczący nasz akowski testament.

Ale najbardziej chciałbym, aby mymi słowami
wyśpiewał chwalę tamtych, którzy nie mogą sami
krzywdy swojej dochodzić, których zmurszałe kości
nie zapłaty żądają tylko sprawiedliwości.

Chcę, by stalą hartowną moje słowa się stały
aby z serc skamieniałych ogień święty krzesały
I aby nikt nie wiedział, skąd te słowa przybyły
i aby drogi nie szukał do mej dalekiej mogiły.

Chcę, cóż z tego, wiem jednak: tak się nigdy nie stanie.
Chęci siły nie mają, chęci zawsze są tanie.
Oparem są porannym słabiutkie moje słowa.
Przewieją snem jesiennym i nikt ich nie przechowa.

A jednak - mimo wszystko - nie daję milknąć słowom
i wiążę je koślawą, kanciastą moją mową
I chociaż czuję oddech idącej Wielkiej Ciszy
wołania nie przestanę. Może mnie kto usłyszy.

 

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz sie wiecej jak je wylaczyc Tutaj..

  Akceptuje cookies na tej stronie
EU Cookie Directive Module Information